Uroczystości, imprezy, występy

25.02.2005 - Zapusty w Brzezinach >>>

 
Kiedy ostatki, to ostatki, cieszcie się panny i matki, kiej ostatki do ostatki, niech tańcują wszystkie babki. A jak na mięsopust przystało: jadła i picia nie zabraknie... - tak zapraszali na zapustne tańce przebierańcy, którzy w niedzielę 6 lutego odwiedzali mieszkańców Brzezin. Z zaproszenia skorzystało kilkaset osób, którzy w towarzystwie baby, dziada, cyganki, diabła i niedźwiedzia, w karczmie przy podkoziołku żegnali karnawał na ludowo.
Obrzęd dawnych zapustów przypominał Zespół Pieśni i Tańca "Tursko", "Zaprośnianki" z Renty oraz Kapela Ludowa "Brzeziny" i "Furmany". Za karczmę zaś posłużyła remiza OSP Brzeziny.
Imprezę prowadzili wspólnie Bożena Zadka i Antoni Chabierski.
 
Jak świętowano dawniej...
 
Okazją do zabawy były zapusty, dawne polskie określenie karnawału. Z samego rana mieszkańców wioski zwykle witali kolędnicy, którzy chodząc od domu do domu odgrywali krótkie, zabawne i rubaszne scenki. Mieszkańcy chętnie przyjmowali zapustnych przebierańców, gospodynie nagradzały ich wieloma datkami. Dawniej najczęściej wrzucano do koszyka jaja, które teraz zastąpiły słodycze, wędliny i drobne pieniądze.
Zgodnie z tradycją, przed Popielcem, czyli w zapustny wtorek, młodzież zbierała się w gospodzie, by wesoło zakończyć mięsopusty. Podczas zabawy tańcząca para stawała przed muzykantami, a jeden z chłopów przypominał o konieczności złożenia pod koziołkiem pieniędzy. W odróżnieniu od innych zabaw, taniec ten opłacały tylko dziewczęta, które wrzucały datki na talerz znajdujący się zazwyczaj obok figury kozła, w podziękowaniu za zapustne tańce. Mówiono, że składany w ten sposób podkoziołek, czyli okup za uciechy wolnego stanu i w intencji swego przyszłego, daje możliwe szybkie zamążpójście. Obrzędowi temu towarzyszyła piosenka, którą przy wrzucaniu datków śpiewały wszystkie panny:
   - Oj, trzeba dać podkoziołek, trzeba dać, Dobrze było cały roczek wywijać!
   - Oj, trzeba dać koziołkowi, trzeba dać, Jeśli która z nas ma jeszcze się wydać!  
Jeśli dziewczęta nie chciały płacić za tańce, chłopy szli do domu lub zostawali się z muzykantami. Z zabawy oczywiście nici, co źle wróżyło pannom.
Punktualnie o godzinie dwunastej stróż kończył imprezę, rozganiając wszystkich tancerzy. Po gospodzie rozsypywano popiół.
Po północy wnoszono do karczmy garnek z żurem i śledziem, które w poście zajmują główne miejsce w codziennym jadłospisie. Wcześniej oczywiście wszystkie gary starannie, całą noc czyściły miejscowe gospodynie.
 
Zapusty dzisiaj...
 
Tylko nieliczne dawne, zapustne wierzenia, obrzędy i zabawy dotrwały do naszych czasów. Dziś najczęściej, w ostatnią sobotę karnawału, organizowane są spotkania, wieczorki, imprezy i bale przebierańców, przy staropolskim jadle. Tradycje podkoziołka zachowane są jeszcze dzięki różnym inscenizacjom, pochodom i imprezom folklorystycznym.
 
"Zapusty w Brzezinach" zorganizowano w ramach imprez z cyklu Kalendarium Polskie, której celem jest przypomnienie dawnych, wielkopolskich tradycji.
 
Tłusto zjeść, okowitkę wypić, tańcować tak mocno, żeby drzazgi z podłogi poszły i oczywiście pocałować kozła - taki zestaw zapustowych obrzędów zafundowano wszystkim gościom w Sali OSP w Brzezinach.
 
Zgodnie ze zwyczajem głównymi organizatorkami zabawy były kobiety. To one odpowiadały za wybór właściwego miejsca, kierowane nocną hulanką i oczywiście za poczęstunek.
- Jedno przyniosła ogórków kiszonych, drugo kaszanki, trzecio placka albo poncków, żeby było coś na zagryskę i żeby było co zjeść. Bo przecie to ostatni taki tłusty dzień. A chłopy to się już starały o to, żeby było coś do wypitki. Toteż patrzeli, żeby gdzieś tam okowitki zrobić albo kupić. No i zawsze tam we wsi był jakiś grajek, a jak nie było, to go zwozili do granio. No i potem były tańce, swawole i hulanki - opowiadała Bożena Zadka ze zespołu "Zaprośnianki".
 
Kolędnicy chodzili od stołu do stołu i zbierali pieniądze. Co dawali w zamian? Jedyną w roku okazję pocałowania kosmatego zwierzęcia.
Za tą przyjemność trzeba było co prawda słono zapłacić, ale efekt był gwarantowany. Zgodnie z przepowiednią, każdemu kto tej nocy nie pocałował kozła kury jajek nie niosły, a i jakieś inne nieszczęścia mogły się przyplątać.
 
Głośna zabawa trwała we wtorek aż do północy. Później pozostało już tylko porządnie słomą garnki wyszorować (Żeby nic tłustego nie zostało i żeby można było żurek ugotować), głowy popiołem posypać... i ukradkiem wsunąć mężczyzną do kieszeni ogon śledzia, albo jego ości. - Żeby im potem śledziem śmierdziało przez cały post i coby się za babami nie oglądali - tłumaczyła przedstawicielka "Zaprośnianek".
 
W tym roku etnografowie szczególną uwagę skoncentrowali na obrzędzie podkoziołka. Ta forma zabawy zyskała aprobatę mieszkańców Brzezin i miejscowego samorządu.
Niedzielny podkoziołek, to wspólne przedsięwzięcie: Centrum Kultury i Sztuki w Kaliszu, Wójta Gminy Brzeziny Krzysztofa Niedźwiedzkiego i dyrektora Gminnego Ośrodka, Kultury, Sportu i Rekreacji w Brzezinach Przemysława Sułka.
 
Lista wiadomości
.